Dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach, kiedy obszar Sechnej pokrywała gęsta puszcza, a lud po lasach i polach czcił Światowida i Peruna, żył spokojny i pracowity kowal. Pracował on ciężko i wytrwałe od świtu do nocy, wykonując narzędzia i ozdoby, podkuwając konie. Ludzie lubili go i szanowali bo i dobry to był człowiek. Nikogo nie skrzywdził, każdemu pomógł, a i dobrego słowa nie skąpił nikomu. Dochodziły do spokojnej wioski wieści z dalekich krajów o pięknych miejscach, nowym bogu, którego należało czcić i któremu budowano piękne świątynie - wieści, które przywozili ze sobą kupcy i handlarze, dochodziły jednak rzadko i nikt tak, naprawdę w nie nie wierzył. Zajeżdżali kupcy i do zagrody kowala, by kupić jego piękne wyroby. Nikt w okolicy, a kowali było dużo, nie mógł się takimi pochwalić, a wieść o ich urodzie i kunszcie dawno minęła granice wioski. Nie dbał jednak, stary kowal o bogactwo, sławę i zaszczyty. Mijały lata, a oczkiem w głowie i pociechą w jego starości była najmłodsza wnuczka. Całymi dniami, albo przesiadywała w kuźni dziadka, albo umilała sobie czas, zbierając kwiaty na łące. Najpiękniejsze z nich rosły w zakolu potoka pod Cieślówką. Mijały dni wypełnione pracą, spokojem i szczęściem. Pewnego dnia stary kowal od samego rana czuł dziwny niepokój. Nie mógł się skupić na swojej robocie, wszystko szło nie tak, a i wnuczka rano nie przyszła się przywitać z dziadkiem, tak jak to robiła codziennie, postanowił więc ją odszukać. Dobrze wiedział, gdzie może ją znaleźć. Nie znalazł jednak, dziecka, a na swojej drodze zobaczył dziwną i przerażającą postać wynurzającą się z wody. Był to topielec i zmierzał ku niemu. Schwycił topielec biednego kowala swoimi oślizgłymi, pokrytymi glonami szponami i zaczął ciągnąć w stronę potoka. Starzec bronił się jak, mógł, szamotał i wyrywał, wiedział bowiem, że jeżeli nie zdąży się uwolnić i zostanie wciągnięty do potoka - zginie, przepadnie na wieki. Wtem czuje coś dziwnego- topielec zwalnia uściski. Patrzy kowal pod nogi i widzi, że stoi na zaoranym polu, miejscu, gdzie władza topielca nie sięga. Odepchnął poczwarę, wymierzył jej kilka mocnych szturchańców, wyzwał ją i przeklął, i rozkazał, by wracała tam skąd przyszła. "Uratował życie, ale usłyszał coś o czym nie mógł zapomnieć, topielec w przypływie złości, że ktoś udaremnił jego plany, przyrzekł, że i tak, zabierze mu to, co najbardziej kocha. Kiedy oprzytomniał, uświadomił sobie, że to co ma w życiu najcenniejszego, to jego wnuczka. Od tej pory w dzień i noc kowal i jego rodzina strzegli dziecka. Mijały dni, nastało lato, a z nim i letnie burze. Jedna z nich zastała kowala w jego kuźni przy pracy. Od paru dni z mozołem pracował nad pięknym dziełem, które zamówił u niego kupiec. Czas naglił, bo termin przyjazdu kupca się zbliżał, a i dzieło wymagało jeszcze pracy. Wszystko bowiem musiało wyglądać tak, jak to sobie zaplanował Wszyscy w rodzinie martwili się o niego. Nie dosypiał, niewiele jadł, zmizerniał i sczerniał od tej roboty. Rzadko tez bywał w domu. Bywało, że strawa pozostawiona dla niego na stole stała nietknięta. Nie zwracał uwagi na prośby i błagania żony. Jedyną osobą, która tutaj coś mogła zmieni, była jego wnuczka. Pewnego burzowego dnia, gdy kowal jak zwykle nie zjawił się w domu w czas obiadu, wysłała kowalowa wnuczkę po dziadka. Ta długo nie wracała. Zdenerwowało to, ale i zaniepokoiło ją. Wyszła jej naprzeciw. Nie uszła daleko. W niewielkiej kałuży znajdującej się w pobliżu kuźni leżało dziecko, a nad nim w geście zwycięstwa i triumfu stał topielec. Przypomnieli sobie oni o obietnicy topielca i łzy wielkie jak, grochy zaczęły spływać po ich twarzach. Długo kowal nie mógł się otrząsnąć po śmierci wnuczki. Rzadko zaglądał do kuźni, robota już go tak, nie cieszyła, a to co wychodziło spod jego ręki nie dorównywało wcześniejszym dziełom. Ale pewnego dnia z kuźni poczęły dochodzić dziwne, ale wszystkim dobrze znane dźwięki. Z paleniska buchał ogień, a kowal pilnie pracował. Spod młota zaczęły wychodzić elementy, które połączone, utworzyły piękny posąg. Stary, spracowany kowal wbił go w ziemię w miejscu, gdzie usłyszał od topielca złowróżbne słowa. Nie chciał, aby jakieś inne dziecko spotkał los jego wnuczki. Od tamtych lat minęły wieki. Przerzedziła się puszcza pokrywająca tereny Sechnej, miejsce dawnych bóstw zajęły nowe, zanikać też zaczął zawód kowala, ale pamięć o tamtym zdarzeniu trwała i krążyła wśród mieszkańców wioski. To oni w obawie, aby historia się nie powtórzyła, w miejscu, gdzie stary kowal spotkał topielca i stał kiedyś posąg, postawili krzyż. Stoi on tam do dzisiejszego dnia i przypomina o dawnych wydarzeniach.

  Źródło:
archiwum GOKSiT w Laskowej
konkurs: „Wczoraj i dziś Gminy Laskowa” - 2006 rok
opracowanie: J. Olchawa, M. Gwiżdż – Szkoła Podstawowa w Sechnej